[I've
got a thing for you.]
Gwiazdy świecą, wyraźnie widoczne na ciemnogranatowym,
polskim niebie.
Zawsze mnie zastanawiało, czemu tych gwiazd w Polsce jest
więcej niż w mojej Austrii. Podobno to dlatego, że Zakopane jest ciemniejsze od
Innsbrucka. Mniej ulicznych latarni, mniej świateł samochodów, mniej
rozświetlonych w nocy okien.
Mniej ludzi, mniej hałasu, mniej szans, że Sandra dowie
się, co robię.
Od początku imponowała mi twoja pewność siebie, charakterystyczny błysk w
oczach. Zawadiacki uśmiech i ten zabawny akcent, kiedy mówisz po angielsku.
Dobrze znam te wasze austriackie zabawy, nie jesteś pierwszy i pewnie też
nie ostatni, który w klubie szuka dziewczyny na jedną noc, by potem nigdy
więcej jej nie spotkać. Jestem jedną z tych dziewczyn, bez zahamowań, bez
wyrzutów sumienia, bez fałszywej skromności.
I cholernie lubię tę zabawę.
Uśmiechasz się lekko, wpatrując się w sufit. Masz
krótkie, ciemnobrązowe włosy. To dobrze. Mam dość blondynek, odkąd jestem z
Sandrą.
Dlaczego właściwie z nią jestem? Dobre pytanie. Kocham
ją, naprawdę kocham moją pannę Stiegler. Ale czasami potrzebuję...
urozmaicenia. Rozrywki. Czasami muszę za nią zatęsknić, przypomnieć sobie, za
co właściwie ją kocham.
Twoje oczy błyszczą w ciemności jak dwie gwiazdy tuż obok
mnie.
Nie wiem, o czym myślisz. Nawet mnie to chyba nie do końca obchodzi.
Przecież to nie jest główna idea tej zabawy. Nie rozmowa. Nie uczucia. Tu
uczucia są całkowicie zbędne. Uczucia psują całą tę sytuację, tracisz kontrolę,
chcesz więcej, a jednocześnie tego nie chcesz, już nie interesuje cię tylko
seks.
Brak uczuć, to jest ten idealny układ.
- Skąd jesteś? - pytasz nagle, jakbyś na siłę próbował przerwać ciszę.
Milczysz, wpatrując się w sufit. Dłonią bezmyślnie
odgarniasz włosy z czoła.
- Z Polski - mówisz w końcu cicho, jakbyś bała się
spłoszyć czające się w ciemności myśli.
- Tego domyśliłem się po imieniu - mruczę, przewracając
się na bok. Zaczynam obrysowywać palcem twoje usta. - Swoją drogą, Gosia to
całkiem ładne imię. Małgorzata. Gosia. Ładnie.
Rozciągasz wargi w uśmiechu, spoglądając na mnie.
Wydajesz się tak inna od mojej Sandry.
Niedługo zniknę i oboje dobrze o tym wiemy. Jeszcze bawisz się w rozmowę,
jeszcze udajesz, że zapamiętasz, jak mam na imię. Jeszcze grasz w tę grę.
- Twoje imię też mi się podoba - mówię, bo też mam ochotę jeszcze grać. - Gregor...
Jest twarde i niemieckie, ale brzmi lepiej niż kolejny Andreas.
Śmiejesz się. Podnosisz dłonie i powoli odginasz kolejne palce.
- Liczę, ilu Andreasów skacze na nartach - mruczysz pod nosem. - Kofler,
młody Wellinger, Wank, Stjernen, Norwegowie mają też kilku Andersów...
- Sporo ich.
- Sporo - potwierdzasz, opuszczając ręce z roztargnieniem. Masz silne
dłonie.
Nagle siadasz na łóżku, przeczesując palcami krótkie
włosy. Sięgają ci ledwie ramion, lekko falują, w ciemności są czarną plamą na
tle bladej, nagiej skóry.
- Co robisz? - pytam niepewnie. Odwracasz głowę,
uśmiechasz się spokojnie.
- Ubieram się. I uciekam - wyjaśniasz cicho. - Gra
skończona, Schlierenzauer, to koniec na dzisiaj.
Wstajesz, jesteś drobna, szczupła, niska, wyglądasz jak
mała dziewczynka, ale jeszcze niedawno udowadniałaś mi, że już dawno stałaś się
kobietą.
- Czekaj - rzucam nagle. Widzę w ciemności, że unosisz
brwi, przerywając zakładanie koszuli. - Ile masz lat? - pytam, trochę bez
sensu, ale to nagle wydaje się dla mnie niezmiernie ważne.
- Dwadzieścia jeden - odpowiadam lekko. Oczko. Dwadzieścia jeden lat i trzy
miesiące, urodziłam się w listopadzie, ty w styczniu. Jesteś ode mnie starszy
dokładnie o rok i dziesięć miesięcy.
- Ja dwadzieścia trzy - mówisz. Wiem to, przecież to wiem, Schlierenzauer.
- To nieistotne - stwierdzam, powoli zapinając guziki koszuli. Unosisz
lekko brwi w niemym zapytaniu.
- Nieistotne? - powtarzam. Kiwasz głową, odrzucając do
tyłu włosy.
- Nieistotne - przytakujesz. - Nieważne. Błahe. Bez
znaczenia.
- Dlaczego? - pytam cicho. Przez moment trwasz w
bezruchu, zapatrzona w ciemność przed tobą. Po chwili wzruszasz ramionami, lekko,
bez emocji.
- Takie są zasady tej gry, Schlierenzauer - odpowiadasz.
- Bezosobowość. Emocjonalna pustka. Tu nie chodzi o uczucia.
Widzę w ciemności błysk w twoich oczach. Lubisz tę grę.
Wpatrujesz się we mnie, twoje oczy błyszczą w ciemności jak dwie jasne
gwiazdy na nocnym niebie. Wiem, że masz orzechowe tęczówki, wpatrywałam się w
nie tego wieczora. Wiem, że też lubisz tę grę.
- A może czasami warto coś czuć? - pytasz, uśmiechając się kpiąco. Kręcę
powoli głową.
- Uczucia wszystko psują, Schlierenzauer - odpowiadam cicho. - Uczucia
ranią. Powodują ból. A ja wolę uciekać od bólu, jeśli tylko mam taką możliwość.
- A co, jeśli uczucia wymkną ci się spod kontroli? Jeśli kogoś pokochasz
wbrew sobie?
Nie poruszasz się przez moment, ważąc w głowie zadane przeze
mnie pytanie. Podchodzisz do mnie, siadasz obok, na skraju łóżka.
- Wtedy będę miała problem - mówisz szeptem. Odgarniasz
włosy z twarzy i patrzysz na mnie poprzez ciemność. - A co ty zrobisz, jeśli
kogoś pokochasz?
- Ja już kogoś kocham - odpowiadam odruchowo. - Sandrę
Stiegler.
- I dlatego sypiasz z dziewczynami na konkursach? -
pytasz. Nie wiem, co ci mam odpowiedzieć. Jak mam to wytłumaczyć. Jakich użyć
słów, byś mnie zrozumiała, bo nagle to jest dla mnie bardzo ważne, byś
wiedziała, co mam na myśli.
Unosisz lekko brwi, uśmiechając się znacząco.
- Widzisz, Schlierenzauer. Uczucia wszystko pieprzą.
Zaciskasz wargi, czuję, jak wpatrujesz się we mnie w ciemności.
- To skomplikowane - mówisz cicho, jakby nieco niepewnie. Uśmiecham się
kpiąco, czego nie możesz zobaczyć w ciemnym pokoju.
- Stara, bezsensowna wymówka - odpowiadam. - Jak facet nie chce się
przyznać, że zdradza, bo się nudzi, to mówi, że to skomplikowane.
Prychasz w ciemności, a ja uśmiecham się szerzej. Wciągam na nogi kozaki i
po omacku zbliżam się do drzwi prowadzących na korytarz hotelu, w którym zatrzymała
się cała twoja ekipa.
- Nic o mnie nie wiesz - rzucasz nagle wrogo. Słyszę, że wstajesz z łóżka i
podchodzisz do mnie.
Co ci chodzi po głowie, Schlierenzauer?
Widzę zarys twojej sylwetki w ciemności, podchodzę do
ciebie, obejmuję wpół i przyciągam mocno do siebie.
- Nic o mnie nie wiesz - powtarzam, wpatrując się
uporczywie w twoje oczy błyszczące w ciemności. Odnajduję wargami twoje usta i
wpijam się w nie łapczywie. Próbujesz wyzwolić się z mojego uścisku, a
jednocześnie oddajesz pocałunek. Popycham cię na ścianę i powoli rozpinam
guziki twojej koszuli. Odwracasz głowę.
- Skończ - syczysz. - Nie pogrywaj, Schlierenzauer. Nie
jestem zabawką ani twoją prywatną dziwką. Koniec imprezy, wychodzę.
Wymykasz się z moich objęć, drżąc od tłumionego gniewu. Kładziesz
dłoń na klamce i odwracasz się, wpatrując się we mnie poprzez ciemność.
- Miłego życia - rzucasz sucho.
Trzask zamykanych za mocno drzwi i już nie ma cię w moim
życiu.
Przemierzam ciemne, niemalże puste uliczki Zakopanego, opatulona twoją
kurtką, którą pomyłkowo wzięłam z wieszaka zamiast mojej własnej. Przypadek,
czysty przypadek. Roztargnienie. I gniew, bo zirytowałeś mnie swoim
zachowaniem.
Dlaczego tak bardzo nie chciałeś mnie wypuścić ze swojego pokoju i ze
swoich objęć? Dlaczego nagle zaczęło ci zależeć? Dlaczego uznałeś, że zabawka
bezwolnie podda się twoim życzeniom?
Zakopane nie ma zamiaru się budzić, ale tak jest dobrze. Uliczne latarnie
oświetlają mi drogę na skocznię. Jest piękna, wiem to, choć teraz nie mogę jej
dostrzec. Śnieg skrzypi pod moimi stopami, a nad głową pobłyskują gwiazdy.
A ty królujesz w moich myślach.
Niewielki hotelowy pokój wydaje się nagle niesamowicie
pusty. Zapalam światło. Na wieszaku wisi twoja kurtka, nie moja.
Zabrałaś nie tę kurtkę. A w mojej głowie świta nadzieja,
że może wrócisz, zirytowana albo rozbawiona, że zajrzysz do mojego pokoju,
zostaniesz na dłużej, a potem rozstaniemy się, kiedy ta gra dobiegnie końca.
Lubisz tę grę, oboje dobrze o tym wiemy. Dobrze ci się ze
mną grało.
A mi z tobą, podpowiada natrętny głosik podświadomości.
Jesteś piękną kobietą, Gosiu.
Byłaś. Bo pewnie już nigdy się nie spotkamy.
Na zakończeniu tej gry zależy ci bardziej niż na twojej
kurtce.
Powoli zaczyna się rozwidniać, ludzie śpieszą się do pracy, turyści
wyruszają na stoki. Ty pewnie przygotowujesz się do kolejnego konkursu.
W twojej kurtce jest mi o wiele cieplej niż w mojej własnej. Czuję zapach
twoich perfum, zmysłowy, zniewalający, nie pozwalający mi zapomnieć o tobie i
ostatniej nocy.
Tkwisz w mojej głowie, mój umysł automatycznie, bez mojej zgody, analizuje
każde twoje słowo, każdy twój gest, każdy twój dotyk.
Ale przecież nigdy więcej się nie spotkamy. Takie są zasady tej gry. A
zasad przecież się nie zmienia.
Rozwidnia się. W pokoju obok Fettner i Morgenstern
zaczynają kłócić się o łazienkę, jak dwie rozpieszczone małolaty.
Twoja kurtka nie pozwala mi zapomnieć o tobie, naszej
wspólnej nocy, każdym twoim słowie, geście, dotyku. Przed oczami mam twoje
oczy, błyszczące w ciemności. Cały czas brzmi mi w uszach dźwięk szeptanych
przez ciebie słów.
Telefon zaczyna wibrować na stoliku koło łóżka. Sandra.
Przeklinam cicho i odbieram po chwili.
- Coś się stało? - pytam. Śmieje się po drugiej stronie
słuchawki, gdzieś w Austrii, w okolicach Innsbrucka.
- Nie, głuptasie - odpowiada. - Zadzwoniłam, bo się
stęskniłam.
- Za chwilę mam trening - kłamię, bo nie mam ochoty
rozmawiać z nią o pierdołach.
- Rozumiem. Życie sportowca.
Wydaje się być smutna, ale nieszczególnie mnie to
obchodzi. Nie lubię jej. Kocham ją, jest piękna, ale jednocześnie mnie irytuje.
- Kocham cię, Gregor - mówi. Mój wzrok, zupełnie
przypadkiem, pada na twoją kurtkę na wieszaku przy drzwiach.
I widzę ciebie, w półmroku, nagą, z ustami rozchylonymi
do pocałunku i płonącym wzrokiem, tak inną od Sandry.
- Ja ciebie też, kochanie.
Znów muszę kłamać.
~*~
Byłam w Zakopanem, byłam na skoczni, na Gubałówce, Butorowym Wierchu i próbowałam jeździć na nartach, moje życie jest kompletne.
Enjoy.
yaaa Cam się zachwyca vol 8745988646
OdpowiedzUsuńTo jest takie idealne i trafiające do serduszka, takie przesiąknięte uczuciami, takie najlepsze. jedno wielkie awwww. pokłony, kochana, pokłony. Gut gemacht, że tak z niemieckiego zaciągnę.
Gregor i Gosia, dwie osoby, którą lubią tą grę, w których - nagle i nieoczekiwanie - coś zaczęło się zmieniać. Coś, co przynosi zmiany. Duże zmiany, zaakcentujmy. Bo za wiele myśli zaczęło się w nich odzywać, by je po prostu zignorować. Tak sądze. A moge źle sądzisz. W końcu po tobie można wszystkiego się spodziewać, kto wie, co namieszać? :D
OMG, kochana! To jest genialne! Naprawdę! Tak bardzo mi się podoba! ♥ Jest idealne, tyle w tym uczuć, emocji i tego wszystkiego. piszesz tak precyzyjnie, wszystko jest takie idealne. nie ma żadnych zbędnych opisów, wszystko jest to co powinno, genialne! Chylę czoło przed Tobą, jak Gregor przed Kasaim w Tauplitz! :D Jesteś po prostu świetna, to opowiadanie jest świetne! Pisz dalej, bo zapowiada się naprawdę suuuper ♥ Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;) Takie opowiadania podobają mi sie najbardziej xd Jeszcze perspektywa Gosi i Gregora, i od razu lepiej wczuć sie w odczuciach jej i jego! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :* życzę dużo weny i wszystkiego dobrego ;) Do następnego! :* :* :* i zazdroszczę wyjazdu do Zakopanego ♥
Już to kocham,wiesz? <3
OdpowiedzUsuńKocham to. I znow Gregor. Ale to dobrze. Bardzo dobrze. Tyle tu uczuc, emocji i wszystkiego. Swietnie piszesz. Czekam na kolejne. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńZaczęłam szukać czegoś od ciebie do poczytania. Mam nadzieję, że nie urwiesz tej historii, ale że ją pociągniesz dalej. Pamiętam, że świetnie mi się czytało twoją historię, ale nagle przestałam czytać, nawet nie pamiętam dlaczego. Ale to było dawno, prawie dwa lata temu... Pamiętasz autorkę rink.blog.onet.pl? Tak, to ja. Nawet nie pamiętam czy wtedy byłam obecna jako Condessa czy jeszcze jako Michalka. Nie pamiętam. Ale to ja. A ty nadal jesteś Greenberry, ja znalazłam to opowiadanie o Gregorze (o dzięki ci, w końcu znalazłam coś o Gregorze!) i szczerze mam nadzieję, że doczekam się kolejnego rozdziału. Bo to naprawdę intrygująca historia - skoro to miała być tylko gra, numerek na jedną noc, to jak to się dalej potoczy? Ciekawe. Mam nadzieję, oh znowu się powtarzam, że wrócisz. Ja poczekam! ;) xx
OdpowiedzUsuńHalo nie urywaj tego, napisz nowy rozdział! :(
OdpowiedzUsuń